Kochani Czytelnicy, dzisiaj wyjątkowo w sobotę przesyłam kolejny odcinek historii Sophie...
Zapraszam do czytania i życzę miłego weekendu:)
***
W świetle opowieści Belli (odc.11) - moja Karmelka, była bohaterką! Ona jedna wyczuła złe intencje Marcina. Chciała mnie chronić, więc wyeliminowała zagrożenia. Kochana Karmelka. A ja jej tak odpłaciłam...
Jeszcze nigdy nie szłam do pracy w tak złym nastroju... Nie miałam zapału do pracy, do życia... Wszystkie swoje obowiązki wykonywałam machinalnie, jak robot!
Przygotowywałam specyfiki, które okazywały się być skażone...
Ulepszałam miotacz sim promieni, moje MAGNUM - dwa razy, bo za pierwszym razem zepsułam maszynę.
A potem klonowałam po tysiąc razy, bo nie mogłam trafić we właściwe klonowanie. Mam teraz pełno bezużytecznych kostek w laboratorium.
Nic więc dziwnego, że ocena mojej pracy była naprawdę marna.. Szkoda gadać.
Kiedy wróciłam do domu, nie pobiegłam do swojej córeczki by ją mocno przytulić, tylko postanowiłam udać się w kosmos. Co mnie opętało? Nie mam pojęcia, ale mój zły stan psychiczny omal nie doprowadził do tragedii...
Ponieważ moja rakieta, wskutek źle podjętych przeze mnie decyzji, została zestrzelona i spadła na ziemię rozbijając się na drobne kawałki. Cud, że sama uszłam z życiem! Wróciłam do domu z myślą, że przez swoją głupotę mogłam uczynić swoją Lunę sierotką. Jeszcze tej nocy pozbyłam się rakiety i szkieletu Karmelki.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się... wiadomo. Kiedy przyszła do mnie Bella z Kasandrą, nie spodziewałam się usłyszeć tyle dobrych słów.
- Zosiu, jesteśmy tu u ciebie z misją. Wiemy, że jesteś dzielna, że doskonale sobie radzisz sama, że nie lubisz prosić o pomoc. Ale słoneczko ty nasze, pomoc tu jest! Czy sobie chcesz, czy nie...
Obie z Kasandrą pomożemy ci w opiece przy małej, wystarczy tylko telefon. Zrozumiano?
I jak tu ich nie kochać?
Kasandra chcąc udowodnić, że naprawdę sobie poradzi z małą od razu się nią zajęła a ja słuchałam dalszej litanii Belli. Miała rację, muszę się otworzyć na świat, iść dalej...
Tylko jak? Czuję się, jakbym nigdy nie zasługiwała na miłość, na bycie kochaną. A może rzeczywiście coś jest ze mną nie tak?
W nocy obudził mnie telefon. Jakże się ucieszyłam, słysząc w słuchawce ciepły głos Zuzi:
- Sophie, słyszysz mnie?
- Tak Zuziu, słyszę...
- Czy możesz teraz podjechać do parku? Jestem po prawej stronie w głębi.
- Tak, zaraz będę, zaczekaj.
Zadzwoniłam po Kasandrę i już biegłam do parku.
- Da dam! Udało się siostrzyczko! Te kosmiczne zakłócenia minęły na dobre!
I wtedy opowiedziałam jej co się stało. Co z tym miał wspólnego ojciec mojego dziecka (tak, jesteś ciocią!) i dlaczego brak Marcina oznacza brak kosmicznych zakłóceń.
A potem totalnie się rozkleiłam i wyrzuciłam z siebie cały potok słów i łez, o tym jak czuję oszukana i nie kochana i, że miłość jak widać nie jest mi pisana. Wtedy usłyszałam krótkie, ale donośne zaprzeczenie:
- Ale gadasz głupoty siostra! Marcin wcale nie był twoją pierwszą, wielką miłością!
- Twierdzisz, że już kiedyś kogoś miałam? Że miałam swoją pierwszą , wielką...
- Miłość! No pewnie! Poznaliście się na studiach, ma na imię Chris!
Byłam świadkiem waszego pierwszego spotkania, zaraz po przyjeździe na kampus.
Wyglądaliście, jakby was piorun poraził.
Coś między wami zaiskrzyło.
Gdzie ty - tam on.
A gdzie on - tam ty.
Nocne kąpiele w strugach deszczu, godziny spędzone razem...
Tak, to była twoja pierwsza, wielka miłość. A wiesz jak mówią : "Pierwsza miłość nie rdzewieje"
Zawsze będzie tą wielką, cudowną, pierwszą...
- Więc nie mów mi proszę, że braku miłości.
- A ty, czy ty?
- Nie o mnie teraz mówimy!
- Hm, wszystko fajnie, pięknie, tyle, że ja tego nie pamiętam. Nawet nie wiesz jakie to wkurzające, że ty wiesz o mnie samej więcej niż ja!
- I tu dochodzimy do clou programu! Razem z Caroline pracujemy nad tym, żeby się tu na jakiś czas osiąść. Ja pracowałabym jako lekarz, próbując uleczyć twoją amnezję a Caroline rozpracowałaby te całe siostry Kaliente. Jest w końcu jakiś powód, dla którego tu utknęłaś...
- Mamy w kapsule akurat dwa miejsca i nie zawahamy się ich użyć! Wypatruj nas w najbliższym czasie. Pewnie zjawimy się osobno, bo ta maszyna tak dziwnie działa, ale co tam. Już niedługo wszystko się ułoży!
- Oj Zuziu, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! Już nie mogę się doczekać waszego przyjazdu. I poznacie maleńką Lunę!
- My też nie możemy się doczekać, mamy ci jeszcze tak wiele do opowiedzenia!
Spotkanie z Zuzią dało mi takiego kopniaka do działania, że w kolejnym dniu aż biegłam do pracy, czułam się, jakby unosiły mnie skrzydła. Wszystko w tym, dniu wychodziło mi doskonale:
Ewoluowałam kolejne roślinki w naszym firmowym ogródku...
Przeprowadzałam, jakże owocne burze mózgu
Ulepszyłam naszą rakietę i
pozbierałam niezłą kolekcję skałek i metali!
I chociaż nie udało mi się dostać awansu, miałam wysoką ocenę pracy i poczucie dobrze wypełnionego zadania!
Po powrocie z pracy zajmowałam się swoją maleńką córeczką. Niedługo jej urodzinki, więc muszę nacieszyć się nią jeszcze , jak jest taka maleńka. I nie potrafi strzelać focha, czy trzaskać drzwiami - taki żarcik! A kiedy mała zasnęła, wymknęłam się nad rzekę...
Pooglądać kaczki, posłuchać dźwięków nocy. Kiedy nagle zza pleców usłyszałam:
- Cześć maleńka...
I wiecie co? Można komuś wykasować pamięć, czy zrobić pranie mózgu, ale tego głosu nic nie będzie w stanie usunąć, bo jest w sercu!
- Chris?!
I rzucam się w jego ramiona i już wiem, że wszystko będzie ok, wszystko się ułoży...
- Ciii maleńka, już dobrze. Gdzie cię tu kochanie wywiało?
O rany, to prawda: Pierwsza miłość nie rdzewieje!
Cdn.
Już dziś zapraszam na następny odcinek pt.: "Kolejny AWANS, urodziny Luny i... oświadczyny"
Jeszcze nigdy nie szłam do pracy w tak złym nastroju... Nie miałam zapału do pracy, do życia... Wszystkie swoje obowiązki wykonywałam machinalnie, jak robot!
Przygotowywałam specyfiki, które okazywały się być skażone...
Ulepszałam miotacz sim promieni, moje MAGNUM - dwa razy, bo za pierwszym razem zepsułam maszynę.
A potem klonowałam po tysiąc razy, bo nie mogłam trafić we właściwe klonowanie. Mam teraz pełno bezużytecznych kostek w laboratorium.
Nic więc dziwnego, że ocena mojej pracy była naprawdę marna.. Szkoda gadać.
Kiedy wróciłam do domu, nie pobiegłam do swojej córeczki by ją mocno przytulić, tylko postanowiłam udać się w kosmos. Co mnie opętało? Nie mam pojęcia, ale mój zły stan psychiczny omal nie doprowadził do tragedii...
Ponieważ moja rakieta, wskutek źle podjętych przeze mnie decyzji, została zestrzelona i spadła na ziemię rozbijając się na drobne kawałki. Cud, że sama uszłam z życiem! Wróciłam do domu z myślą, że przez swoją głupotę mogłam uczynić swoją Lunę sierotką. Jeszcze tej nocy pozbyłam się rakiety i szkieletu Karmelki.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się... wiadomo. Kiedy przyszła do mnie Bella z Kasandrą, nie spodziewałam się usłyszeć tyle dobrych słów.
- Zosiu, jesteśmy tu u ciebie z misją. Wiemy, że jesteś dzielna, że doskonale sobie radzisz sama, że nie lubisz prosić o pomoc. Ale słoneczko ty nasze, pomoc tu jest! Czy sobie chcesz, czy nie...
Obie z Kasandrą pomożemy ci w opiece przy małej, wystarczy tylko telefon. Zrozumiano?
I jak tu ich nie kochać?
Kasandra chcąc udowodnić, że naprawdę sobie poradzi z małą od razu się nią zajęła a ja słuchałam dalszej litanii Belli. Miała rację, muszę się otworzyć na świat, iść dalej...
Tylko jak? Czuję się, jakbym nigdy nie zasługiwała na miłość, na bycie kochaną. A może rzeczywiście coś jest ze mną nie tak?
W nocy obudził mnie telefon. Jakże się ucieszyłam, słysząc w słuchawce ciepły głos Zuzi:
- Sophie, słyszysz mnie?
- Tak Zuziu, słyszę...
- Czy możesz teraz podjechać do parku? Jestem po prawej stronie w głębi.
- Tak, zaraz będę, zaczekaj.
Zadzwoniłam po Kasandrę i już biegłam do parku.
- Da dam! Udało się siostrzyczko! Te kosmiczne zakłócenia minęły na dobre!
I wtedy opowiedziałam jej co się stało. Co z tym miał wspólnego ojciec mojego dziecka (tak, jesteś ciocią!) i dlaczego brak Marcina oznacza brak kosmicznych zakłóceń.
A potem totalnie się rozkleiłam i wyrzuciłam z siebie cały potok słów i łez, o tym jak czuję oszukana i nie kochana i, że miłość jak widać nie jest mi pisana. Wtedy usłyszałam krótkie, ale donośne zaprzeczenie:
- Ale gadasz głupoty siostra! Marcin wcale nie był twoją pierwszą, wielką miłością!
- Twierdzisz, że już kiedyś kogoś miałam? Że miałam swoją pierwszą , wielką...
- Miłość! No pewnie! Poznaliście się na studiach, ma na imię Chris!
Byłam świadkiem waszego pierwszego spotkania, zaraz po przyjeździe na kampus.
Wyglądaliście, jakby was piorun poraził.
Coś między wami zaiskrzyło.
Gdzie ty - tam on.
A gdzie on - tam ty.
Nocne kąpiele w strugach deszczu, godziny spędzone razem...
Tak, to była twoja pierwsza, wielka miłość. A wiesz jak mówią : "Pierwsza miłość nie rdzewieje"
Zawsze będzie tą wielką, cudowną, pierwszą...
- Więc nie mów mi proszę, że braku miłości.
- A ty, czy ty?
- Nie o mnie teraz mówimy!
- Hm, wszystko fajnie, pięknie, tyle, że ja tego nie pamiętam. Nawet nie wiesz jakie to wkurzające, że ty wiesz o mnie samej więcej niż ja!
- I tu dochodzimy do clou programu! Razem z Caroline pracujemy nad tym, żeby się tu na jakiś czas osiąść. Ja pracowałabym jako lekarz, próbując uleczyć twoją amnezję a Caroline rozpracowałaby te całe siostry Kaliente. Jest w końcu jakiś powód, dla którego tu utknęłaś...
- Mamy w kapsule akurat dwa miejsca i nie zawahamy się ich użyć! Wypatruj nas w najbliższym czasie. Pewnie zjawimy się osobno, bo ta maszyna tak dziwnie działa, ale co tam. Już niedługo wszystko się ułoży!
- Oj Zuziu, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! Już nie mogę się doczekać waszego przyjazdu. I poznacie maleńką Lunę!
- My też nie możemy się doczekać, mamy ci jeszcze tak wiele do opowiedzenia!
Spotkanie z Zuzią dało mi takiego kopniaka do działania, że w kolejnym dniu aż biegłam do pracy, czułam się, jakby unosiły mnie skrzydła. Wszystko w tym, dniu wychodziło mi doskonale:
Ewoluowałam kolejne roślinki w naszym firmowym ogródku...
Przeprowadzałam, jakże owocne burze mózgu
Ulepszyłam naszą rakietę i
pozbierałam niezłą kolekcję skałek i metali!
I chociaż nie udało mi się dostać awansu, miałam wysoką ocenę pracy i poczucie dobrze wypełnionego zadania!
Po powrocie z pracy zajmowałam się swoją maleńką córeczką. Niedługo jej urodzinki, więc muszę nacieszyć się nią jeszcze , jak jest taka maleńka. I nie potrafi strzelać focha, czy trzaskać drzwiami - taki żarcik! A kiedy mała zasnęła, wymknęłam się nad rzekę...
Pooglądać kaczki, posłuchać dźwięków nocy. Kiedy nagle zza pleców usłyszałam:
- Cześć maleńka...
I wiecie co? Można komuś wykasować pamięć, czy zrobić pranie mózgu, ale tego głosu nic nie będzie w stanie usunąć, bo jest w sercu!
- Chris?!
I rzucam się w jego ramiona i już wiem, że wszystko będzie ok, wszystko się ułoży...
- Ciii maleńka, już dobrze. Gdzie cię tu kochanie wywiało?
O rany, to prawda: Pierwsza miłość nie rdzewieje!
Cdn.
Już dziś zapraszam na następny odcinek pt.: "Kolejny AWANS, urodziny Luny i... oświadczyny"
Twój challenge jest niesamowity, nie mogę sie doczekać co będzie dalej? Co który odcinek robisz filmy z rozgrywki, co 5? Cieszę się że sa takie strony, jak Twoja.
OdpowiedzUsuńAurelia
Cześć Aurelia! Dziękuję za miły komentarz. Co do filmów, to rzeczywiście do tej pory tak właśnie było: pilot, 5, 10 i pewnie kolejnym będzie 15. Zapraszam do czytania i oglądania, pozdrawiam serdecznie:)
Usuń